niedziela, 13 marca 2011

A wszystko przez was, czarownice!


Tak, tak.... przez was, przez was, wszystkie blogujące istoty:) naoglądałam się waszej twórczości, niesamowitej tak na marginesie:)....no i mnie wzięlo, ale jak? wzięło totalnie, a było to tak :

16:02 Czwartek 10 marca 2011.
- Kocie ubieraj się!!!!Jedziemy do miasta!!! - krzyknęłam podniecona w stronę sypialni, gdzie mój dzielny R. robił od dwóch dni ciapę i rzucał ją zawzięcie na ściany.
- A mowy nie ma!!! - odkrzyknął luby, więc poszłam na góre coś przedsięwziąć, zatrzepotać rzęsami i użyć usmiechu nr. 356, w razie mocnych protestów z jego strony wchodził w grę uśmiech Kota ze Schreka :)
-Nie widzisz, że jestem aktualnie Robotnikiem, bardzo brudnym? - ciągnie dalej R. - pozatym PO CO DO MIASTA KOBIETO?
I tutaj nastąpiło moje ciche lecz zdecydowane:
-Po maszynę do szycia i watolinę i szybko dodałam - bo ja będę szyła! - jego mina???NIEDOOPISANIA!
- Ręce przy Tobie opadają, maszyna? szycie? Ty, maszyna i szycie? -mówi, a ja czuję, że bedzie kontra, że bedzie walczył i się nie ruszy...więc reaguje jak prawdziwa dyplomatka
-no to się nie spiesz kochanie, skończ sobie tutaj ciapanie, umyj się wychodzimy dopiero za 25 minut - zamykam drzwi i uciekam równie dyplomatycznie:)
Następnie telefon do mojej Mam:)
- Mamoooooooooo, jadę po maszynę i watolinę, potrzebne mi wszystko inne, konkretnie nie wiem co, ale bedę szyła cuda - Mam rozumie w mig
- Aaaaaa - slyszę radosny pisk po drugiej stronie linii - Bądz po 18:00 to ja już Ci tutaj wszystko naszykuje - krzyczy podniecona do słuchawki Mam! -To kobieta jest z podobnymi pasjami, rozumie! No i naszykowała, góry wszystkiego jak to Mam:) materiały, materiałki, kokardki, wstażeczki, koronki i koroneczki, igły, nitki, guziki, piórka, pióreczka, kleje, centymetry i naparstek piękny nawet:) oraz wiele innych cudów:)
Kilka godzin pózniej bogatsza o bagażnik skarbów wracam do domu z uśmiechem od ucha do ucha, mój R. nadal nic nie rozumiejący, ale też szczęsliwy bo ja szczęśliwa, to mu w zupełności wystarcza:)
No i tak się zaczyna moja historia z "Maszyną do Szycia i Watoliną". Jak powiedziałam wcześniej, oczarowałyście Czarownice:)

3 komentarze:

  1. Lus. jestes niesamowita..Twoje marzenia spelniaja sie z predkoscia swiatla..no fakt..zostalas wstepnie az zanadto i za obficie obdarowana w dodatki i przydasie krawieckie..ladne tkaninki swietne dodatki.Pieknie to wyglada jak na poczatek a jak znam zycie za kilka tygodni bedziesz wolac:Luby kup mi szafe na przydasie bo sie nie mieszcze w kartonach..zycze ci duzo weny tworczej i czekam na twoje handmade z niecierpliwoscia...Pozdrawiam z Wiednia.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i jak tam na polu walki?? ;> Powodzenia i wytrwałości ;-))

    OdpowiedzUsuń
  3. http://houseofbabajaga.blogspot.com/..tu masz super wykroj na kurki a jakie latwe w uszyciu..bajka..ta babka to sabina i mieszka dwie ulice dalej ode mnie

    OdpowiedzUsuń